Nadałby się, ale jest jedna, mała przeszkoda- jest obywatelem USA. Do tej pory według tradycji Bonda grali aktorzy z państw należących do korony.
Bondem absolutnie nie ---ale jako następca Bournea czyli Aaron Cross jak najbardziej. Fantastycznie zagrał w Dziedzictwie.
Olaboga, tylko nie to.
Koleś jest wyjątkowym drewniakiem bez wyrazu i do tego wygląda jaki pyza na kacu.
Co? Kolejny bond sztywniak pokroju Craiga. Z tym że ten mógłby spokojnie wyżyć z wynajmowania przestrzeni pomiędzy oczami i darować sobie aktorstwo, bo w każdym filmie gra tak samo.