to było dno dna, Wilson też na starość popadł w pułapkę grania jedną manierą identycznie jak Stiller, Sanders i Carrey i w każdym filmie gra tak samo, zęby mnie bolą ;-P
Takie filmy powinni puszczać za karę :-) Dla mnie to nie była komedia ani dramat tylko nowy gatunek filmowy - "masakra". Co do Wilsona to się zgadzam, facet zaniżył loty...
To komediodramat. Niewątpliwie zabawne sceny,dialogi są ozdobnikami dla głębszego tła,którym jest dramat przewrotu życiowego braci,poszukiwanie ojca,emocje z tym związane oraz ostateczny zaskakująco przejmujący finał.
Niby fajny pomysł na film, ale jakoś gdy ci bracia się kłócą to jest to bardzo irytujące. To nie ta dynamika co Wahlberg - Farrell.
A co do poważnej strony filmu - nie można traktować poważnie po scenie jak kolesia rozjeżdża pociąg na torach, a ten wstaje i idzie cały zdrowy. Po prostu nie.