Dużo czytałem, że remake jest lepszy od oryginału z 78 roku ale muszę przyznać, że wg mnie oryginału to nie przebiło. Może i film Romero dość już się zestarzał, głównie pod kątem wizualnym bo zombiaki pomalowane na szaro-niebiesko bardziej śmieszą niż przerażają ale klimat osamotnienia, zaszczucia i apokalipsy został tam uchwycony znacznie lepiej. Remake ma za dużo bohaterów, przez co trudno polubić kogokolwiek a kwestia osamotnienia właśnie, jest przez to znacznie słabsza. Inną rzeczą, która bardziej mi się podobała w oryginale jest to, że mimo iż akcja zaczyna się jakby od środka, to wiemy że apokalipsa zombie już jakiś czas trwa. W remake'u praktycznie przez jedną noc zaczyna się epidemia i w kilka godzin nagle mamy apokalipsę na pełną skalę. Moim zdaniem znacznie za szybko to eskalowało. Ostatnia rzecz jaka mi się nie podobała, to dość wymuszony romans Any i Michael'a. Niewiele to zmienia w filmie a ich uczucie rodzi się w sumie tak nagle, nie ma za bardzo scen w których można by było zauważyć, że coś do siebie czują. Po prostu niespodziewanie się na siebie patrzą i zaczynają całować. Jest to dość dziwne, biorąc pod uwagę jak niedawno zmarł mąż Any i jak nieźle w sumie zniosła jego śmierć i przemianę. Wg mnie kompletnie niepotrzebny wątek, dlatego też samobójstwo Michael'a na końcu filmu nie ma w sobie ładunku emocjonalnego. Oryginał ma mnóstwo głupotek i archaizmów ale nie ma niepotrzebnych wątków i bezsensownych romansów, dzięki czemu nie ma się poczucia, że coś zostało wciśnięte na siłę. Remake warto obejrzeć ale jakbym miał polecić, którą wersję obejrzeć to zdecydowanie polecam oryginał. Jest po prostu lepszy.